Pomiń, aby przejść do informacji o produkcie
1 z 1

Cukier

Bibiana Candia

Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko

Cena regularna
39,00 PLN
Cena regularna
39,00 PLN
Cena sprzedaży
39,00 PLN
Format

O autorze

Bibiana Candia (1977) – hiszpańska pisarka i dziennikarka. Debiutowała w 2013 zbiorem poezji „La rueda del hamster”, dwa lata później opublikowała zbiór opowiadań „El pie de Kafka”. „Cukier”, jej pierwsza powieść, doczekał się sześciu wznowień w Hiszpanii. Świetnie przyjęta przez hiszpańską krytykę książka – jeden z debiutów roku według prestiżowego dodatku kulturalnego „Babelia” („El País”) i magazynu „El Cultural” – zdobyła nagrodę NoLlegiu 2021 dla najlepszej hiszpańskiej powieści, nagrodę księgarską Librerías Navarras 2022, a także nagrodę dla powieściowego debiutu Festival du Premier Roman de Chambéry 2022.

Szczegółowe informacje o książce

Oprawa: Miękka ze skrzydełkami i obwolutą
ISBN:
Seria: Przeszły/Ciągły
Liczba stron: 140
Rok wydania: 2023

Galisja, rok 1853. Najbardziej deszczowa zima w historii zniszczyła plony, mieszkańców dziesiątkuje epidemia cholery. Grupka młodych ludzi opuszcza rodzinne strony i udaje się na Kubę, aby walczyć o godne życie na plantacjach trzciny cukrowej. Ale wyprawa na zalaną słońcem wyspę kończy się zupełnie inaczej, niż się spodziewali. „Cukier” to oparta na faktach historia 1700 młodzieńców, którzy przybyli do Hawany w poszukiwaniu lepszego życia dla siebie i bliskich. Tam trafili jednak na Urbana Feijóo Sotomayora, Galisyjczyka, który postanowił zastąpić nimi –  coraz droższych w dobie triumfu abolicjonizmu – niewolników z Afryki.

 
Szorstka, sugestywna proza Bibiany Candii przypomina o jednym z największych skandali w XIX-wiecznej Hiszpanii i oddaje głos tym, którym na zawsze go odebrano.

Książka ukazuje się w serii współczesnych powieści historycznych Przeszły/Ciągły.


Fragment:
MORZE TRZCINY jest wyższe od nas, nie możemy objąć go wzrokiem, bo nie jesteśmy w stanie spojrzeć na nie z góry. Jeremíasowi towarzyszy czterech zaufanych ludzi, którzy śledzą nasze ruchy, żebyśmy nie ustawali, nie rozmawiali, nie oddychali. Dalej, dalej, pogania. I trzask bicza.
A my, jedni z sierpami o krótkich trzonkach, inni z maczetami, schylamy się, chwytamy za łodygę z szorstkimi liśćmi i unosimy ostrze, żeby ściąć ją jak najbliżej ziemi. Raz, siedem razy, siedemdziesiąt siedem razy, siedem tysięcy razy. Dawaj, dalej, tnij. I bicz frunie nad głowami.
Trzeba uważać nie tylko na to, żeby nie skaleczyć się w ręce, stopy też są w niebezpieczeństwie. Nasze własne i innych, głównie dlatego, że kiedy ruch staje się automatyczny, człowiek już nie patrzy, wydaje mu się, że potrafi i to jest najgorsze. Dawaj, dalej Gallego, tnij. Bat wylatuje jak wystrzał z ręki nadzorcy i smaga czyjeś ramię.
Lepiej ramię niż twarz.